Dźwięk tygodnia: Minuta z szarością
Szarość to brak koloru, nawet w odmianach jasnych jest zawsze daleko od bieli, ale nigdy nie staje się czernią. Grudniowe popołudnie z kłującą, zimną mżawką. Zabarwione PM10 krople w kolorze szarym, zwilżające żużlowy plac – tysiąc czterysta metrów kwadratowych niczego, między ponurą fabryczną halą a ulicą. Rzadkie zjawisko w mieście, bo miasto nie lubi takiej pustki. A tu nic. Żadnej blaszanej budy, ledwie co rośnie, co najwyżej jakaś wynędzniała, oczywiście poszarzała trawa gdzieś na skraju. Co więcej, tu nawet nic nie parkuje.
Widok stąd to obraz składający się wyłącznie z tła. Nie ma wątku głównego, chyba że za ten weźmiemy billboard oglądany od tyłu i szare (ależ naturalnie!) kreski słupów oświetleniowych, czy też innej maści infrastruktura naziemna. Niby jakieś bloki w oddali, światła w oknach, miasto, życie, ale jednak nie. Dominuje ta szarość. Czasem korony drzew. Ogródki działkowe, których można się jedynie domyślać. I dźwięk. Szum, który również chciałoby się nazwać szarym. Właściwie nie wiadomo skąd się biorący, choć nieustający nawet w chwilach gdy samochody przestają trzeć oponami o mokry asfalt.
Komentarze
Prześlij komentarz