Dźwięk tygodnia: krokodyl i ptactwo

Dziś dźwięk, który brzmi jak fabryczny zgiełk, a może huk wodospadu. To ostatnie można względnie łatwo powiązać z odgłosami ptaków, które pojawiają się w drugiej części nagrania. Tymczasem początek to krokodyl, a końcówka to, owszem, ptaki, ale w wymiarze "meta", czyli nagranie nagrania ich świergotów.
Dźwięk pochodzi z właśnie zakończonej wystawy "Zrób sobie wakacje". Wnętrza poznańskiego zamku, gmaszyska ociężałego architektonicznie i "napuchniętego" od zdarzeń i postaci, z ostatnim europejskim cesarzem Wilhelmem II i jednym z gorszych zbrodniarzy drugiej wojny Arturem Greiserem na czele, wzięły sobie urlop.


W głównym hallu stanął olbrzymi, dmuchany, bezpretensjonalnie kampowy krokodyl-zjeżdżalnia. Stale towarzyszył mu odgłos agregatu pompującego powietrze. To właśnie pierwsza część nagrania. Dźwięk jest nieprzyjemny, wszechobecny, a jednak nie jest integralną częścią rzeczonego krokodyla. Co więcej, dość łatwo go zignorować.
Chwilę później można rozpoznać kroki, choć towarzyszy im cały czas szum generatora. To przejście do sali ekspozycyjnej, w której słychać ptaki, żaby w stawie, las... Praca Luchowskiego składa się z drewnianej podłogi z nieoheblowanych desek, leżaków oraz odgłosów natury, eksponowanych w zimnym, białym pomieszczeniu, rozświetlonym jarzeniowym światłem. Jej istotą jest zatem dźwięk. On tworzy kontekst tłumaczący obecność zachęcających do odpoczynku leżaków. Na podłogę można nie zwrócić uwagi w ogóle. Natomiast nie sposób pominąć właśnie dźwięku, który sprawia, że czujemy się jak w lesie (albo chociaż ów las zdaje się bliski, tuż za najbliższymi drzwiami). Choć jest znacznie mniej natarczywy od agregatu, który pozostaje zresztą słyszalny gdzieś w tle aż do końca nagrania.
Średniowieczna warownia, która ją tylko udaje. W niej nieistniejąca, urządzona z bizantyńskim przepychem kaplica protestanckiego cesarza, przerobiona na gabinet Hitlera, którego nigdy tu nie było. W tym wszystkim dmuchany krokodyl, wypełniający szumem agregatora przestrzeń, która pierwotnie była salą tronową (Wyobrażacie sobie tę majestatyczną, zakurzoną ciszę? Wizyty jego wysokości można policzyć na palcach jednej ręki.). W końcu odgłosy natury, odtwarzane w Centrum Kultury (sic!) Zamek z "em-pe-trójki". Wielozmysłowa metafora XX wieku z niewielkim naddatkiem stulecia następnego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-miejscownik: Antoninek - przewodnik alternatywny

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa