Jak się nie nudzić z "osiemnastką"?

Od czasu do czasu mam wrażenie, że miarą wartości rozmaitych miejsc turystycznych staje się to, czy dzieci się tam nudzą, czy aby czegoś w swoim dziecięcym rozumku nie uznały za "suchar". Częścią owej turystycznej pajdokracji są oczywiście parki rozrywki, centra handlowe i tym podobne atrakcje. Natomiast coraz częściej ulegają jej także muzea i zabytki.
Generalnie powinny one (tzn. atrakcje, nie dzieci) świecić, popiskiwać, być skrojone najwyżej na poziom nastolatka, tudzież, jak to się mówi, dla każdego od lat 5 do 105. Ponadto mają być interaktywne, zabawne i najlepiej nie poruszać tematów mrocznych czy trudnych, a jeśli już to w sposób bezpieczny, multimedialny i nie-nudny. Właściwie można już mówić o przemyśle zapobiegania nudzie w turystyce. Zapewnianiu rozrywki. Nie jest istotne zdobycie nowej wiedzy lub zdolności odczytania kolejnego fragmentu kodu kultury (nie popkultury). Ważne, że zostało się zabawionym. Lepiej i bezpieczniej wstrzelić się w uśredniony system oczekiwań oraz wartości, który uspokoi zwiedzającego w poczuciu słuszności własnych przekonań. Stoi za tym głaszczące turystów założenie, że nuda jest czynnikiem zewnętrznym. To otoczenie jest jej źródłem. To nie jest wina turysty, że nie dostarczono mu rozrywek. Ba! Turysta płaci, a zatem wymaga, by się nie nudzić. 
Jest oczywiście również aspekt ekonomiczny całej sprawy. Młode rodziny z dziećmi mają całkiem sporą siłę nabywczą i są istotnym ogniwem turystycznego łańcucha podaży i popytu.
* * *
Byłbym jednak hipokrytą, gdybym pominął pozytywy tej sytuacji. Będąc w gdańskim Muzeum Narodowym mogłem nieniepokojony oglądać "Sąd ostateczny" Memlinga z daleka, z bliska i z nosem przy szybie. Po prostu "nie było tam nic ciekawego". Żadnych przycisków, nic nie można było pokolorować, ani ruchem palca po ekranie dotykowym strącić do piekielnych otchłani digitalizowanej wersji ktorejś postaci z obrazu.
Za to mogłem obraz obejść dokoła dowolną ilość razy. Choćby po to, by ujrzeć na zewnętrznej stronie jednego ze skrzydeł tryptyku portret żony donatora, osiemnastoletniej Katarzyny z Tanaglich...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

nie-miejscownik: Antoninek - przewodnik alternatywny

Jak wybuch II wojny światowej wpłynął na turystykę w Poznaniu?

Dźwięk tygodnia: Synagoga się nie rozpływa