Dźwięk tygodnia: sierpniowy wieczór, piwnica, jazz
Chciałoby się nawiązać do "Podziemnych", powieści Kerouaca z 1958, lecz byłby to chwyt pretensjonalny i raczej z tych tańszych. Szczególnie, że jest sierpniowy wieczór, ciemna, boczna ulica poznańskiego Starego Miasta (konkretnie Stawna) i skądś dobywa się jazz. Trudno o bardziej beatnikowski klimacik.
A przecież beatnicy z Kerouaciem, Ginsbergiem, Burroughs'em i całą resztą nie wzięli się znikąd. Przed nimi, jeszcze w latach 40. i 50., byli hipsterzy. Tak, tak, nie ma mowy o pomyłce. Ci biali fani czarnego jazzu zostali uwiecznieni w "Skowycie", gdzie Ginsberg opisał ich jako:
A przecież beatnicy z Kerouaciem, Ginsbergiem, Burroughs'em i całą resztą nie wzięli się znikąd. Przed nimi, jeszcze w latach 40. i 50., byli hipsterzy. Tak, tak, nie ma mowy o pomyłce. Ci biali fani czarnego jazzu zostali uwiecznieni w "Skowycie", gdzie Ginsberg opisał ich jako:
anielogłowych hipstersów spragnionych pradawnego niebiańskiego
podłączenia do gwiezdnej prądnicy w maszynerii nocy.
Ani słowa o gentryfikacji i pomadzie do pielęgnacji brody! Tymczasem muzyka dochodzi z podziemi przez kratkę piwnicznego okna czy raczej dawnego zsypu na węgiel. Czy odbywa się tam próba? Dźwięk saksofonu sopranowego mocno się wybija ponad fortepian. Razem rozbrzmiewają nad chodnikiem i mieszają się z odgłosami miasta.
Komentarze
Prześlij komentarz